niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 13

Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Szatyn zdjął ze mnie piżamę za z siebie bokserki, byliśmy całkowicie nadzy. Zaczęliśmy się całowac a nasze ciała stawały się jednością..
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przechodziły mnie delikatne ciarki, byłam w siódmym niebie jak Justin całował mnie po całym ciele. Bawiłam się jego włosami gdy on zaczął składac pocałunki na moim podbrzuszu i mojej kobiecości. Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął szyderczo po czym poczułam rozkosz. Językiem działał cuda, odchylałam głowę w tył i jęczałam dosyc głośno. Czułam że zaraz dojdę gdy chłopak oderwał się ode mnie.
-Co się dzieje? -zapytałam rozgniewana ze właśnie przestał.
-Spokojnie kicia, to spodoba Ci się jeszcze bardziej -nachylił się nade mną i pocałował mnie w usta ssąc je delikatnie.
Bieber otworzył paczuszkę z prezerwatywą i założył na Jerrego a ja poczułam jak właśnie wszedł we mnie. Pisnęłam z bólu na co chłopak przytulił się i delikatnie posuwał się we mnie. Położyłam ręce na jego plecach i sapałam a on wraz ze mną, złapał mnie za biodra. Poczułam tą błogośc. Jus zaczął poruszac się szybciej na co ja jęczałam jeszcze głośniej. Pewnie słyszała mnie połowa osiedla ale chciałam by ten pierwszy raz był wspaniały.
-Justin! Szybciej! -krzyczałam wbijając mu paznokcie w plecy.
-Jesteś wspaniała! -całował mnie po szyi.
Nasze ciała były jednością, wiedziałam że teraz jest mój, na zawsze. Sapał coraz głośniej, pożądał mnie coraz bardziej. Dochodziłam w tym samym czasie co on, wygięłam się w łuk a szatyn został chwile we mnie. Położył się obok, położył dłoń na moim policzku odgarniając włosy i powiedział:
-Mówiłem jaka jesteś cudowna? -uśmiechnął się.
-Słyszałam tylko słowo wspaniała -zaśmiałam się jeszcze dysząc.
-Nieźle Cię wymęczyłem widzę, chodź tu do mnie. -rozłożył ramiona.
Przytuliłam się do chłopaka, otulił nas kołdrą i zasnęliśmy wtuleni w siebie.

***Rano***

Spałam smacznie po czym poczułam jak ktoś mizia mnie po boku. Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam ukochanego który już nie spał i czekał ze śniadaniem. Już dawno nie dostałam takiego śniadania do łóżka., uśmiechnęłam się i pocałowałam go soczyście. Ubrałam szlafrok i usiadłam z powrotem na łóżko, chłopak położył długa deskę na nasze uda i zaczęliśmy jeśc. Oczywiście nie obeszło się bez wygłupiania! Justin wylał porzeczkowy sok na białą kołdrę. Wiedziałam że się nie spierze.. Chłopak poszedł umyc naczynia a ja wrzuciłam kołdrę do prania, miałam nadzieję że się odpierze. Ochlapałam się zimną wodą, ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół, spojrzałam na zegarek. Była 10:06 a więc usiadłam przed tv włączając eske na której leciała nowa piosenka Jusa. Nuciłam ją sobie i weszłam do kuchni napic się soku chłopak zmierzył mnie wzrokiem i spytał się:
-Nic Cię nie boli? -podszedł do mnie łapiąc za biodra.
-Nie dlaczego? -uśmiechnęłam się odkładając szklankę.
-No po wczorajszym.. Miałem byc delikatny ale coś mi się nie udało. -zaśmiał się.
-I tak było nudno -powiedziałam specjalnie.
-Powtórz to. -przyciągnął mnie mocno do siebie.
-Wczoraj wieczorem było dosyc nudno! -krzyknęłam łapiąc go za ramiona.
-O nie! Pożałujesz tego! -wziął mnie za ręce i położył na sofę w salonie.
Zdjął z siebie koszulkę i ze mnie. Zaśmiałam się i zaczęłam go całowac na co on rozpiął sobie i mi spodnie.
-Jus nie za dużo? -spojrzałam mu w oczy.
-Nigdy niczego nie jest za dużo -uśmiechnął się łobuzersko.
Całował mnie po torsie a ja miziałam go po biodrach. Rozległo się pukanie do drzwi i głos Claudii. Zapomniałam o szkole, w końcu dziś piątek. 
-Justin złaź ze mnie! Muszę iśc do szkoły! -zapięłam spodnie i ubrałam na siebie bluzkę.
-Musisz? -zrobił smutną minę.
-Niestety.. Ale jak wrócę będę cała twoja, w dodatku mam skrócone lekcje.
Pobiegłam na górę, związałam włosy, wzięłam plecak i zbiegłam na dół otwierając drzwi w których stała przyjaciółka z siostrą. Przywitałam się i pożegnałam ze skrzatem moim, oczywiście nie chciał wypuścic mnie z objęcia ale jakoś dałam radę uciec dając mu długiego buziaka. Wyszłam z domu i w aucie siedział Chris już z dziewczynami, usiadłam z przodu i jechaliśmy do szkoły.
-No Marta co tu się wczoraj działo? -zapytał chłopak.
-Nic? To niby miało się dziac? -powiedziałam oburzona.
-Jak wracaliśmy z imprezy było chyba koło 1 to niezłe jęki było słychac jak staliśmy pod drzwiami. -zasmiał się.
-Jezu nie wasz interes, spadajcie. -odwróciłam głowę i patrzałam na ludzi.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu, Claudia z Chrisem oczywiście musieli się pożegnac bardzo słodko po czym weszłyśmy do szkoły. Na dzień dobry ujrzałam Alberta. Przywitałam się i wziął mnie na bok.
-Marta co u Ciebie? Nie odzywałaś się. 
-Przepraszam, nie wchodzę już na te strony. Jakoś mam dośc. 
-To moge Twój numer telefonu? -uśmiechnął się.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.. -uciekałam wzrokiem.
-Oj nie proś się, podaj. -chłopak nalegał.
-Trzymaj -wyrwałam numer z notesu i mu dałam. -Pa.
-No hej Marcia!
-Nie mów tak do mnie.. -odeszłam.
Pobiegłam do dziewczyn nie mówiąc ani słowa i weszłyśmy na lekcje hiszpańskiego. Cały czas byłam rozkojarzona i nie mogłam się na niczym skupic. Nauczyciel coś wyjaśniał po czym zadawał pytania i oczywiście wypadło na mnie..
-No to teraz niech powie nam Marta co przed chwilą wyjaśniłem. -stanął przed ławką moją i Claudii.
-Nie wiem, nie mam pojęcia. -powiedziałam bazgrając w zeszycie. 
-No to moje gratulacje. -powiedział to i jeszcze coś po hiszpańsku. 
-Si, si proszę pana. -powiedziałam i akurat zadzwonił dzwonek.
Poszłyśmy do sklepiku, kupiłam sobie bułkę i zaczęłam jeśc. Gdy zjadłam poszłam wyrzucic papierek, nie zauważyłam że był rozlany jogurt. Stanęłam na niego i się wywróciłam.. Wszyscy do mnie podbiegli jakbym nie wiem co się stało, pomogli mi wstac i poszłam do szafki po krótkie spodenki gdyż te były w jogurcie. Claudia i Ann poszły ze mną do łazienki, przebrałam się a tamte spodenki schowałam do reklamówki i włożyłam do szafki. Poszłyśmy na resztę lekcji a gdy się skończyły wracałyśmy do domu poboczem żeby było szybciej. Wszędzie były kałuże, skakałyśmy by je omijac. Nagle Ann wpadła do jednej, myślałam że pękniemy ze śmiechu. Usłyszałam nadjeżdżające auto które jechała tak szybko że połowa kałuzy z ulicy wylądowała na mnie. Byłam cała mokra, darłam się do tego kierowcy ale nie było go już nawet widac. Dziewczyny śmiały się ze mnie z resztą ja sama z siebie też. Szłam cała przemoczona do domu gdy po nie całej godzinie drogi byłam już w domu. Gdy weszłam w domu pachniało pięknie, Justin postarał się najwidoczniej z obiadem. Wyskoczył na przedpokój, myślałam że oczy mu wypadną.
-Kicia! Co się stało? -podszedł i zabrał plecak na bok. 
-Szłyśmy po drodze, i auto pędzące milion na godzine mnie ochlapało. -robię smutną minę.
-Tak pewnie tak szybko leciało -zaśmialiśmy się.
Chłopak wziął mnie na ręcę i zaniósł na górę i zdjął ze mnie ubrania po czym przebrałam się i zeszliśmy na dół jeśc obiad. Nagle zaczął dzownic mi telefon a więc odebrałam.
-Halo? Tata?! -zapytałam.
-Tak córeczko, wracam w niedzielę i będę na Twoim zakończeniu roku! -zaśmiał się.
-Jezu jak wspaniale! Wracaj już, stęskniłam się..
-Ja też, uwierz. Jak wrócę to odrazu po zakończeniu we wtorek przeprowadzamy się. 
-No w końcu, dobra ja się rozłączam bo Justin zrobił pyszny obiad.
-Pozdrów go, pa córcia! -rozłączył się.
Zaczęłam jeśc i pozdrowiłam chłopaka od taty. Gdy zjedliśmy posprzątaliśmy by miec z głowy i usiedliśmy przed tv. Leciał akurat jakiś film więc zostawiliśmy i oglądaliśmy sobie. Czułam się zmęczona, wtulona w szatyna zasnęłam. 
Gdy się obudziłam Jus też jeszcze smacznie drzemał. Leżałam sobie na nim gdy nagle poczułam jak smyra mnie po boku, wiedziałam że już nie śpi a więc dałam mu buzi i nachyliłam się nad nim.
-Wiesz że przespaliśmy prawie cały dzień? -zaśmiałam się.
-To teraz idziemy na spacer? -dał mi buzi w czoło.
-Jasne, tylko ubiorę bluzę. -poszłam na górę i wzięłam bluzę moją i Justina.
Ubieram bluze i buty a szatyn robi to samo. Wychodzimy i zamykamy dom po czym chłopak daje mi buziaka w policzek i łapię mnie za rękę, zmierzamy w kierunku parku. Idziemy spokojnie spiewając, gadając i wygłupiając się. Jest już dosyc ciemno, nagle widzę że coś na nas zmierza był to jakiś rowerzysta jadący dosyc szybko. Justin złapał mnie za ramiona i odciągnął od razu na bok.
-Marcia patrz jak chodzisz, potrącił by Cię. -powiedział tuląc mnie.
-Nie wiem czemu tak nagle nie mogłam się nawet poruszyc, dziękuję. -wtuliłam się mocno.
-Chodź idziemy dalej -uśmiechnął się i dał mi buzi w nosek.
Szliśmy polną drogą obok pastwiska, zawsze jak byłam mała przychodziłam tu z mamą i tatą.. Opowiedziałam to Juju po czym głos mi się załamał i popłakałam się. Brakowało mi obecności mamy. Nie mogłam opanowac się przez łzy. Ukochany wziął mnie na ręce i posadził na belce po czym tulił mnie bardzo mocno. Uspokoiłam się i zeszłam. 
-Dziękuję że jesteś. -powiedziałam patrząc się w jego brązowe oczy.
-Zawsze będę, spokojnie. -pocałował mnie w usta.
Wracaliśmy już, zrobiło się chłodno i szłam przytulona do chłopaka a on trzymał mnie mocno. Czułam jak bije mu serce. Słyszałam jak ktoś biegnie, bałam się i rozglądałam się co chwilę. Staliśmy przed pasami gdy nagle ktoś mnie popchnął i zwiał. Wypadłam z objęc szatyna i uderzyłam głową o ziemie. Ostatnie co słyszałam to głos chłopaka mówiącego co się stało, wiedziałam że dzwoni po karetkę. Trzymał mnie za rękę a ja zemdlałam..

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Starałam się jak mogłam by rozdział był dosyc długi:) Zaraz będzie 3 tys. wyświetleń, nawet nie wiecie jak bardzo mnie to cieszy. Jeszcze gdy komentujecie mam zapał do tego, czuje że ktoś to czyta i chcę pisac. 
KTO CZYTA TEN KOMENTUJE! :) 

1 komentarz: