Oderwałam delikatnie usta i przytuliłam go mocno na co on mnie objął. Zgasiliśmy światło i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czułam jak ciepłe promyki słońca przebijają się przez żaluzję, ale nie otwierałam oczu, chciałam jeszcze spac. Bałam się że jeszcze nie będę mogła chodzic, wolałam leżec i czuc oddech Justina na moim karku.
Niestety miłe leniuchowanie przerwała nam pielęgniarka, sprawdziła czy wszystko u nas i z nami dobrze po czym wyszła. Szatyn podniósł mnie i przytulił mocno dając buzi w czoło.
-Jeszcze 6 dni i wychodzimy skarbie! -uśmiechnął się.
-Ty wychodzisz szybciej, ja tu zostaje parę dni dłużej przecież.. -powiedziałam smutnym głosem.
-Będę tutaj codziennie. Obiecuję. -złapał mnie z oby dwie dłonie.
Próbowałam wstac ale jeszcze nie mogłam, zdenerwowało mnie to i zasmuciło. Jus podał mi moje ciuchy z torby i poszedł do siebie. Przebrałam się i przyciągnęłam wózek by na niego usiąśc. Niestety nie poszło po mojej myśli, wózek się przewrócił a ja prawie spadłam z wysokiego łóżka. Zaraz zbiegły się pielęgniarki i wypytywały się co to za huk, co się stało. Pomogły mi na nim usiąśc i wyszły, podjechałam do umywalki i zrobiłam poranną toaletę. Dosłownie gdy odłożyłam rzeczy by wyjechac z pokoju w progu stał już Justin. Uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie, pojechaliśmy na śniadanie by coś zjeśc. Znowu to samo miejsce, Ci sami ludzie lecz w tłumie zdawało mi się że widziałam Alberta. Ale to tylko przywidzenia, to moja wyobraźnia. Chłopak poszedł nam po omlety z owocami a ja szukałam w tłumie Alba, niestety nie ujrzałam jego. Siedziałam zamyślona i wpatrywałam się w ludzi, ocknęłam się gdy Juju podał mi talerz z jedzeniem. Uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko miałam nadzieję że nie będzie się o nic wypytywał lecz zbyt dobrze go znałam.
-Kicia co Ty taka zamyślona? -zapytał odkładając sztucce.
-Rozmyślałam sobie nad dzisiejszym dniem. -nie cierpię go okłamywac ale nie chciałam by się zdenerwował.
-I coś wymyśliłaś?
-Może wypuszczą nas tutaj gdzieś na plażę? -uśmiechnęłam się.
-Przepraszam że tak powiem ale z tym wózkiem chcesz iśc? -zapytał zdumiony.
-Jeśli to nie będzie dla Ciebie kłopot to z wielką chęcią. -powiedziałam oschle.
-Jasne. -zdawało mi się że powiedział to z sarkazmem.
Nie przejmowałam się, jadłam i patrzałam przez okno. Odłożyłam talerz, nie miałam dziś zbyt wielkiego apetytu. Szatyn złapał mnie za rękę i popatrzał mi w oczy, uśmiechnęłam się miło i pokazałam oczami że chcę już iśc. Odniósł szybko naczynia a ja w tym czasie poczułam kogoś dłoń na ramieniu. Przestraszona odwróciłam delikatnie głowę i zauważyłam właśnie jego, właśnie Alberta. Krzyknęłam na całą stołówkę a Bieber od razu stał obok mnie.
-Co tu kurwa robisz? Nie wystarcza Ci że zrobiłeś nam krzywdę gnoju? -złapał go za koszulkę i przygniótł do ściany.
-Chciałem tylko zabaczyc jak Marta się czuje i przeprosic, byłem kompletnie zalany i nie wiedziałem co robię. -powiedział cichym głosem.
-Wypierdalaj z tymi przeprosinami. -powiedział stanowczo.
-Odpierdol się ode mnie, nie przyszedłem tu do Ciebie. -odepchnął Justina.
-Marta jest moja, możesz sobie o niej kurwa pomarzyc. -walnął mu z pięści w twarz.
Przestraszyłam się i nagle poczułam mrowienie w moich nogach, odpięłam pasek i wstałam. Nie patrzałam na nogi ani na sowje ciało, nie myślałam teraz o tym. Musiałam ich rozdzielic, wszystkie oczy ludzi ze stołówki patrzały się na nas. Alb wstał i zaczęli okłądac się pięściami, Bieber miał przewagę. Krzyczałam by nam ktoś pomógł niestety ludzie tylko siedzieli jak zamurowani. Podbiegłam do nich i dostałam z łokcia od szatyna.. Upadłam na ziemię, zaczęłam płakac z bólu, podniosłam się i uciekłam do jakiegoś małego pomieszczenia. Mogli się tam teraz pozabijac, ja tylko czułam jak cała się trzęsę i łzy cieknące po moich policzkach. Uspokoiłam się i zaczęłam dotykac swoich nóg, nie mogłam uwierzyc że wstałam. Myślałam że będzie to w jakimś miłym momencie z ukochanym.. Wstawałam, siadałam, zginałam nogi, chciałam miec pewnośc że nic z nimi się nie stało. Postanowiłam wyjśc, uchyliłam lekko drzwi i zauważyłam jak w moją stronę zmierza Juju i trzyma chusteczkę przy nosie. Wiedziałam że coś się stało, zamknęłam szybko drzwi i oparłam się o nie. Chciałam jeszcze chwilę zostac sama lecz ktoś się dobijał. Otworzyłam delikatnie, mogłam się spodziewac że był to szatyn. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, usiadł obok mnie a ja odsunęłam się lekko.
-Kochanie nic Ci nie jest? Nie chciałem.. -objął mnie.
-Próbowałam was rozdzielic lecz dostałam po buzi, nawet nie zauważyłeś jak wstałam.. -otarłam oczy. -gdy uciekłam jakoś też za mną nie pobiegłeś tylko dalej okładałeś go pięściami.
-Nie potrzebnie tu przychodzi, gdy go widzę mam chęc go zabic. Nie rozumiesz tego? -wstał.
-Chciał tylko przeprosic, chciał wyjaśnic a Ty co? Od razu do bicia? -siedziałam dalej.
-Widzę że bardziej jesteś po jego stronie. -zacisnął pięśc, wiedziałam że się złości.
-Nie jestem po niczyjej stronie, mam dosyc. Wychodzę. -otworzyłam drzwi i zaczęłam iśc długim korytarzem.
Nie oglądałam się lecz mnie wołał bym się zatrzymała, słyszałam jak biegnie w moją stronę. Złapał mnie za ramie i obrócił w swoją stronę łapiąc za biodra. Spojrzał mi głęboko w oczy i szepnął w usta ''Przepraszam'', przeszły mnie ciarki. Pokiwałam głową i zaraz wpoił się w moje usta. Nie potrafiłam mu nie wybaczyc i gniewac się na niego, był wspaniały. Wziął mnie na ręce i patrzał się na moje nogi uśmiechając się.
-Justin chodź pójdziemy do lekarza z tym Twoim nosem, wciąż krwawisz.
-Nie ma po co, zaraz przestanie. -uśmiechnął się i zaczął iśc w stronę pokoju.
-Co za problem by wstapic do tamtych drzwi? -pokazałam palcem.
-Mówiłem że nie musimy, Ty się mną zaopiekujesz. -dał mi buzi w polik.
Weszliśmy do jego pokoju, postawił mnie a ja namoczyłam wacik i wytarłam jego krew. Przebrał koszulkę bo miał gdzieniegdzie zacieki czerwonej substancji. Położyliśmy się na łóżku i mizialiśmy, naszła mnie dobra myśl.
-Justin! Nie czuję nóg! -powiedziałam przestraszona i zaczęłam je klepac.
-Co?! Jak to?! -zdarł ze mnie spodnie i ściskał nogi.
-Ała boli! -krzyknęłam.
-Okłamałaś mnie! Jak tak mogłaś? -powiedział lekko oburzony i odwrócił się.
-Przepraszam, to taki mały żarcik. -przytuliłam się do niego od tyłu i złożyłam pocałunek na jego szyi. -Wybaczysz mi skarbie?
Odwrócił się i popatrzał mi w oczy, wiedziałam że zrobił to specjalnie. Zaczęliśmy się śmiac sami z siebie i łaskotac. Śmialiśmy się głośno, spadliśmy z łóżka. Przestraszyłam się że coś stało się Justinowi i od razu wstałam podnosząc go. Usiedliśmy na łóżku i przytuliłam go mocno.
-Nic Ci nie jest pysiu? -spojrzałam na niego.
-Nie, jedynie bolą mnie trochę plecy. -zaśmiał się.
Podniósł moją głowę delikatnie za podbródek i składam czułe pocałunki na moich ustach, położył nas i całował mnie po szyi. Rozległo się pukanie do drzwi, zakryłam się kołdra bo byłam bez spodni, jeszcze by coś podejrzewali. Szatyn otworzył drzwi a w nich stała policja.. Zamurowało mnie, chłopak popatrzał się na mnie i przełknął głośno ślinę. Panowie w mundurach się nam przedstawili, powiedzieli że chodzi o pobicie Alberta Nelsona. Bieber zaczął się tłumaczyc że to nie jego wina, poniosły go emocje i chodziło tu o potrącenie nas i wynikła z tego taka afera. Musieliśmy im zeznawac, spisali nas i pojechali oznajmiając że przyjadą tu jutro bądź pojutrze. Nie bałam się już tak, powiedzieli że to nic wielkiego i że nie będzie z tego afery. Leżeliśmy wtuleni w siebie i patrzeliśmy się w sufit, opowiadaliśmy sobie różne wspomnienia z dawnych czasów aż przypomniało mi się że dziś mieli wpasc znajomi. Poszliśmy do mnie, spojrzałam na telefon i 14 nieodebranych połączeń od Claudii. Zadzwoniłam do niej szybko, dogadałyśmy się że przyjdą po obiedzie. Rozłączyłam się i wyszliśmy na korytarz na balkon. Oparłam się o poręcz i patrzałam na piękne morze, szatyn objął mnie od tyłu i splótł nasze palce. Oparłam głowę o jego ramię i nuciliśmy różne piosenki śmiejąc się.
-Mieliśmy iśc nad morze. -powiedziałam robiąc smutną minę.
-Możemy iśc w każdej chwili. -obrócił mnie i uśmiechnął się.
-To chodźmy! -pociągnęłam go za rękę. -Chodź, chodź, chodź!
-Jaka Ty napalona na tą plażę! -zaśmiał się.
-Nie tak bardzo jak na Ciebie. -puściłam mu oczko.
Zatrzymał się i złapał mnie za biodra przyciągając mnie tak blisko siebie że między nami nie było żadnej pustej przestrzeni. Spojrzał mi głęboko w oczy i w tym samym czasie uśmiechnęliśmy się do siebie. Po chwili nasze usta się złączyły a języki walczyły o dominację, błądziłam ręką po jego ciele a on wziął mnie na ręce i oparł o ścianę. Oderwałam delikatnie usta i spojrzałam mu w oczy.
-Mieliśmy iśc na plażę. -uśmiechnęłam się.
-Plaża na nas zaczeka. -uśmiechnął się łobuzersko.
Wpoił się w moje wargi , nogą kopnął w jakieś drzwi otwierając je. Weszliśmy i zaczął mnie rozbierac.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak minęła wam majówka? :) Mi w miarę okej. Postaram się dodac we wtorek nowy rozdział!
KTO CZYTA TEN KOMENTUJE :) :*
kocham to xd
OdpowiedzUsuń