Chłopak był nieprzytomny, cały zakrwawiony tak jak ja, do moich oczu napłynęło więcej łez. Wprowadzili mnie na jakąś salę a jego zawieźli dalej..
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przełożyli mnie delikatnie na ogromne łóżko, lampy świeciły prosto na mnie, wszędzie widziałam krew. Pielęgniarka która szła obok mnie od wjazdu do szpitala dała mi jakiś zastrzyk po którym zasnęłam.
Poczułam jakąś ciepłą rękę na moi ramieniu przez co się przebudziłam. Moje oczy wypełniły się łzami gdy zobaczyłam płaczącego tatę nade mną. Przytulił mnie z całych sił całując w czoło.
-Tato co się stało? -zapytałam ocierając łzy i uspokajając się.
-Mieliście z Justinem wypadek. -usiadł obok mnie- byłaś w śpiączce przez 4 dni.
-Jak to? Nic nie pamiętam.. -złapałam go za rękę- jedynie zakrwawionego Jusa, gdzie on jest?! -wstałam dynamicznie przestraszona.
-Leży parę sal obok, strasznie martwiliśmy się o Ciebie. On codziennie siedział przy Tobie i leciały mu łzy tak jak mi. Baliśmy się że się nie obudzisz.. -powiedział załamującym się głosem.
-Tato, ale z nim wszystko dobrze? -nie interesowało mnie moje zdrowie tylko ukochanego.
-Tak, ma tylko połamane dwa żebra. -wstał i zmierzał ku drzwi.- pójdę po lekarzy i chłopaka. -wyszedł.
Oglądałam swoje ciało, na nogach i rękach widziałam siniaki. Jedynie co mnie bolało to kark ale znosiłam to, chciałam tylko go ujrzec. Weszli lekarze a za drzwiami widziałam Jusa z tatą, moje serce zaczęło bic szybciej chciałam już usłyszec jego głos i wtulic się. Doktorzy sprawdzali czy nic nie mam połamanego, moją temperaturę, ciśnienie i jeszcze inne rzeczy. Stwierdzili że mogę miec problemy z kręgosłupem i zapiszą mnie na rehabilitacje. Gdy wyszli chciałam wstac ale moje nogi mi nie pozwalały, przestraszyłam się i zawołałam tatę za którym wpadli lekarze. Powiedziałam że nie mogę poruszac nogami, wszyscy się przestraszyli a ja nie wiedziałam o co chodzi. Później mają mnie zabrac na jakieś badania. Wszedł Justin, czułam jak rozchodzi się ciepło po całym ciele od mojego serca. Nie powiedzieliśmy ani słowa, wtuliliśmy się w siebie uraniając łzy jakbyśmy nie widzieli się parę miesięcy. Nasze wargi nie odłączały się od siebie, z uścisku jego ramion nie chciałam byc wypuszczona. Mogłam byc wtulona w niego cały czas, czułam się w nich bezpieczna.
-Kochanie -przetarł twarz- wszystko w porządku? Jak się czujesz? -trzymał mnie mocno za rękę.
-Wszystko dobrze tylko nie mogę ruszac nogami i o to się boję.. A jak z Tobą? Coś Ci się stało?
-Miałem zszywany tył głowy i tylko gdzieniegdzie mam siniaki i jakieś małe rany, a tak to wszystko okej.
-To dobrze, kamień z serca mi spadł. Co się stało?.. -powiedziałam nie odrywając wzroku od jego czekoladowych oczu.
-Pamiętasz jak stanęłaś na drodze bo myślałaś że jedzie to Christian? Był to Twój cholerny Albert który przyspieszył a Ty nie uciekałaś z drogi, ani się nie ruszyłaś. Musiałem rzucic się na Ciebie, chciałem abyśmy uciekli dalej niż pędzące na nas auto które stuknęło nas i odlecieliśmy do rowu. -przytulił mnie mocno.
Zamilkłam.. Albert? Jak on tak mógł? Nie wiedziałam że posunie się do czegoś takiego. Nie puszczałam szatyna ani na chwilę. Zaczęliśmy sprawdzac moje nogi, czułam ciepły dotyk jego rąk i swoich, bolało mnie jak się uderzyłam ale nie mogłam nimi poruszyc.. Słońce padało prosto na nasze twarze. Nasze usta znowu się złączyły, ukochany położył się delikatnie na mnie i pieścił moje ciało. Poczułam jak moja prawa noga podskoczyła, nie zareagowałam i czerpałam szczęście z tej chwili z Jusem. Usłyszeliśmy jak otwierają się drzwi i oderwaliśmy się od siebie. Przyszedł mój tato i oznajmił że pielęgniarki zaraz zabiorą mnie na badania związane z nogami. Przytuliłam się mocno Biebera ze łzami w oczach, położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku, spojrzał w oczy i powiedział ''Skarbie, wszystko będzie dobrze'' po czym pocałował mnie w czoło. Pożegnałam się z nim i tatą na tą chwilę i przyszły dosyc miłe kobiety które zawiozły mnie do ogromnej sali. Rozglądałam się a w niej było mnóstwo różnych sprzętów, było nawet przytulnie przez co aż tak się nie bałam. Lekarz którego widziałam wcześniej ściskał moje nogi i pytał się czy to czuję, odpowiadałam że tak i że wcześniej moja prawa noga sama podskoczyła na co się uśmiechnął. Opowiedział mi że jego żona po wypadku samochodowym miała taki sam przypadek, to jest przez szok i strach. Powiedział że za dwa góra trzy dni będę mogła już chodzic. Uśmiechnął się i posadził mnie na krzesełku. Pielęgniarka odwiozła mnie do pokoju a Juju wziął na ręce i położył delikatnie na łóżku. Powiedziałam jemu i tacie dokładnie to samo co mi lekarz i do taty ktoś zadzwonił. Usłyszałam damski głos, wyszedł z pomieszczenia. Chłopak miział moją rękę i siedział na łóżku patrząc mi w oczy.
-Ile dni musisz jeszcze tutaj byc? -uśmiechnął się.
-Nie mówili mi, pewnie jakiś tydzień.. -powiedziałam smutnym głosem.
-Ja około pięciu dni. Claudia poinformowała innych o tym wypadku i odebrała Twoje świadectwo. Zadzwoniłem by jutro lub pojutrze przyszli, pewnie chcesz ich ujrzec.
-Tak! Dziękuję Ci że się mną tak opiekujesz. -podniosłam się i pocałowałam go czule.
Uśmiechnął się i szepnął na ucho ''Kocham Cię'', przytuliłam go z całych sił i spojrzałam w oczy po czym powiedziałam ''Ja Ciebie też, nad życie''. Przyszedł czas obiadu, szatyn posadził mnie na wózku i zjechaliśmy do stołówki. Czułam się niezręcznie na nim jadąc.. Wszyscy patrzyli się na nas, pewnie zaraz będzie tu mnóstwo fanów, dziennikarzy i tym podobnym. Usiedliśmy w stoliku w kącie obok okna z którego był widok na morze, szpital stał na górze i był piękny. Ukochany przyniósł nam posiłek i zaczęliśmy jeśc karmiąc się wzajemnie i śmiejąc z tego. Nie interesowali nas ludzie, a nawet paparazzi którzy byli już za oknem i w szpitalu. Justin zadzwonił do któregoś ze swoich ludzi i oznajmił że muszą zrobic z tym porządek i niech do mediów nie wpłyną jakieś kłamstwa. Skończyliśmy jeśc i Jus zawiózł mnie na balkon. Usiadł obok mnie i oparł się o moje kolana, patrzeliśmy na piękne widoki i nuciliśmy różne piosenki chłopaka. Zaczęliśmy gadac o jego karierze przez co zrobiło się trochę nie miło, on chciał ją za niedługo skończyc by móc miec mnie na codzień, nie wyjeżdżac na żadne trasy i założyc rodzinę. Dla mnie byłoby to za wcześnie on ma dopiero 19 lat a ja za miesiąc skończę 18, nie chciałam by kończył karierę. Umówiliśmy się że ustalimy wspólnie ze Scooterem dla niego trasę w którą z czasem pojadę z nim. Poczułam wibracje telefonu, odebrałam.
-Marta w końcu się obudziłaś! Jak się czujesz? -krzyknęli razem wszyscy przyjaciele.
-Jacy wy kochani! Dobrze, siedzimy właśnie z Justinem na balkonie. -uśmiechnęłam się do szatyna.
-Nie przeszkadzamy wam? -zaśmiała się Claudia.
-Nie głuptasie, kiedy wpadniecie? Smutno tu trochę bez was.
-Postaramy się jutro, obiecujemy! -krzyknęli chórem.-My będziemy kończyc, jedziemy na zakupy.
-Okej, kochamy was. Pa! -powiedzieliśmy z Juju.
-My was też! Pa! -rozłączyli się.
Gadaliśmy trochę o naszych znajomych z ukochanym, cieszyliśmy się że mamy tak wspaniałych przyjaciół na których zawsze można liczyc. Przyszedł tato, pogadał chwilę ze mną o przeprowadzce. Sam wszystko zawiózł do nowego mieszkania i gdy wyjdę ze szpitala będę mogła zamieszkac już z Bieberem. Przytuliłam go z całych sił i podziękowaliśmy z chłopakiem. Pożegnaliśmy się z nim i poszliśmy do pokoju mojego skarba. Położył mnie delikatnie na łóżku i siedział obok mnie. Spojrzałam na zegarek i dochodziła już 17, nie wiedzieliśmy co robic przesz półtorej godziny do kolacji. Jus włączył tv i położył się obok mnie, leciały popołudniowe wiadomości. Nic ciekawego w nich nie mówili i chcieliśmy przełączyc lecz nagle pojawił sie komunikat że jesteśmy w szpitalu. Były też zdjęcia na których śmialiśmy się razem i karmiliśmy się nawzajem. Komentator oznajmił że z nami wszystko w porządku, nie rzyczymy sobie żadnych nietypowych gości i że za niedługo wychodzimy. Uśmiechnęłam się i dałam buzi w skroń chłopaka, był wspaniały ze umiał tak wszystko pozałatwiac. Przełączyliśmy kanał i oglądaliśmy jakiś dramat, komentując go i śmiejąc się. Uśmiech nie schodził nas z twarzy, byliśmy dla siebie stworzeni. On dopełniał mnie a ja jego, kochałam go ponad wszystko. Szybko zleciał nam czas, pielęgniarka oznajmiła że można już schodzic na kolację. Zawiózł mnie do mojego pokoju, odłożyłam telefon i wzięłam bluzę. Chciałam już chodzic, zdawało mi się że byłam ciężarem dla niego. Musiał mnie w kółko wozic i kłaśc albo posadzac. Nagle stanął przede mną, spojrzał mi w oczy i klęknął.
-Skarbie nie martw się, dla mnie to czysta przyjemnośc że mogę Cię co chwile nosic bądź wozic. -uśmiechnął się i pocałował moją dłoń.
Nie wiedziałam co powiedziac, tak jakby własnie przeczytał mi w myślach. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go czule w usta. Zjechaliśmy windą na stołówkę i usiedliśmy tam gdzie na obiedzie. Bieber przyniósł nam tosty i ciepłe kakao. Zajadaliśmy ze smakiem, aż nagle w oddali zauważyłam niewysokie dwie dziewczyny ubrane na fioletowo. Domyśliłam się że to kochane Belieberki Jusa, szturchnęłam go i pokazałam je. Pomachaliśmy im uśmiechając się, biedne dziewczyny aż uroniły łzy. Było mi ich trochę smutno, spojrzałam Jusowi w oczy i zawołałam je a one od razu przybiegły.
-Jak macie na imię? -spytałam podając chłopakowi dwie kartki i długopis.
-J..J..Ja jestem Olivia a to Ann -jąkała się i wzięła autografy od swojego idola.
-Nasza przyjaciółka ma na imię Ann. -uśmiechnął się i puścił im oczko wstając.
-Kochacie mojego faceta? -zrobiłam się poważna a one chyba się przestraszyły i pokiwały głową. -To dobrze, są nas miliony. -zaśmiałam się a Juju pocałował mnie w usta i szepnął mi na ucho ''Tylko Ty mnie kochasz najbardziej a ja Ciebie''.
Przytulił je i zrobił sobie z nimi zdjęcie po czym dziewczyny odeszły i skakały z radości. To takie wspaniałe że można tak łatwo spełniac ich marzenia. Jedliśmy dalej i nagle wpadłam na pomysł.
-Jus! Może gdy wyjdziemy ze szpitala i odpoczniemy chwilę spotkasz się ze swoimi fanami? Przynajmniej z połową, to będzie wspaniałe by spełniac ich marzenia. Od razu się zgodził! Byłam mega zadowolona i szczęśliwa że mogę zrobic coś takiego. Posprzątaliśmy po sobie, odwiozłam naczynia a cała sala patrzała się na mnie co mnie trochę bolało ale się nie przejmowałam i pojechaliśmy do mojego pokoju. Długo siedzieliśmy na stołówce ponad półtorej godziny. Położyliśmy się na łóżku tak że patrzeliśmy przez okno w gwiazdy. Zobaczyliśmy spadającą, zamknęliśmy oczy i pomyśleliśmy życzenia. Miałam nadzieję że moje się spełni, położyłam się wygodnie i pocałowałam Biebera w nosek po czym się w niego wtuliłam. Objął mnie swoim ramieniem i dochodziła już 22. Nie chciałam by stąd szedł i spał w innym pokoju ale doktorzy nalegali. Uroniłam łzę i popatrzałam się w ich oczy, powiedziałam cichym głosem ''proszę, niech zostanie'', lekarzy chyba to ujęło i zgodzili się. Jeden z nich uśmiechnął się do mnie szeroko i pokiwał palcem, wiedziałam o co mu chodzi i zaśmiałam się z szatynem. Wszedł do mojego łóżka i wtulił się we mnie składając pocałunek na moim obojczyku. Spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Kocham Cię Justin. -pocałował go delikatnie.
-Ja Ciebie też Marcia. -szepnął mi w usta i zaczął czule całowac.
Oderwałam delikatnie usta i przytuliłam go mocno na co on mnie objął. Zgasiliśmy światło i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że rozdziały wam się podobają:) Będę dodawała co dwa-trzy dni nowe!
KTO CZYTA TEN KOMENTUJE! :*
<3
OdpowiedzUsuń;) ;*
OdpowiedzUsuń